aneta.maria aneta.maria
2612
BLOG

Nie byłoby Piekła, gdyby Bóg nie był Miłością

aneta.maria aneta.maria Kultura Obserwuj notkę 28

Co wybierał szatan, gdy został stworzony jako anioł, piękny i dobry? Widząc swym czystym i mocnym intelektem całe piękno i dobroć Boga, postawiony w sytuacji wyboru (posiadając brak w sobie – brak zbawienia), wybrał nie „czyste zło”, bo to jest przecież niemożliwe, ale jakieś inne dobro. Jedynym innym dobrem był on sam. Dlaczego postawiony w sytuacji nierównego wyboru: absolutnej dobroci (Boga) i dobra cząstkowego (siebie) wybrał to drugie? Dziwne – jego intelekt przecież jasno widział Boga. Nie było nic zaciemniającego ten wybór: żadnych zranień, żadnego grzechu, żadnego „innego kusiciela”. Dlaczego wybrał siebie, a nie Boga? Czy wola oświecona intelektualnym widzeniem największego dobra mogła w ogóle zwrócić się ku czemu innemu? Przecież wola „musi” wybrać dobro, które widzi jako absolutne. W wyborze zbawczym musiało być coś, co realnie stanowiło alternatywę dla wyboru Boga. Nie mogło chodzić o wybór bez alternatywy, automatyczny wybór Boga jako narzucającego się jedynego absolutnego dobra.

 

Immanentnie w miłości, wyborze miłości, musi istnieć alternatywa dóbr. Stworzenie prawdziwej alternatywy między dobrem absolutnym (Bogiem) a dobrem cząstkowym (stworzeniem, aniołem) jest możliwe w sytuacji, gdy wybierając miłość, trzeba niejako opuścić siebie samego, czyli oddać swoje „wszystko”. W miłości jest pewna ciemność i przepaść. Trzeba przestać posiadać największe dobro naturalne – siebie samego. Wybrać miłość, miłość totalną, to rzucić się w ramiona miłości w ogołoceniu z siebie. Trzeba oddać siebie samego, swoje istnienie, dobro swego istnienia, piękno swoje – oddać bez żadnej gwarancji, oddać, nie wiedząc, czy się je odzyska z powrotem, oddać – ufając w ciemno.

 

Wybór, jak stawia Bóg, jest taki: oddaj mi się z miłości, jeśli chcesz, a Ja oddam się tobie. Ja, który Jestem, oddam się tobie, którego nie ma, który jesteś prawie nicością. Czy chcesz mi oddać siebie samego – swoje największe dobro?

Nasze dobro – dobro całej osoby, naszego istnienia, jest w naturze dla nas dobrem pod pewnym względem absolutnym. Stanowi Wszystko, co mamy. Oddać to Wszystko w nadziei i zaufaniu, ale bez żadnej gwarancji, że się je otrzyma z powrotem, jest aktem totalnym. Dla anioła – jednym, dla człowieka – wielokrotnym. Co do istoty – tym samym. Gdyby Bóg nie był Miłością, wybierałoby się Go jak rzecz, dobrą rzecz, którą można przyjąć W Posiadanie, zwiększając swoje posiadłości i nie zmieniając siebie samego. Ale On jest substancjalną Miłością. Wybierając Boga, trzeba stać się Miłością. A zatem wejść w Jej wewnętrzne życie, gdzie nieustannie Syn oddaje się Ojcu w Duchu. Trzeba wejść w Ubóstwo Boga, w Jego istotę, w której nie ma nic oprócz miłości. Bóg nieustannie sam wybiera to, czego od nas „żąda”. Jesteśmy stworzeni na Jego wzór i podobieństwo, nie znajdziemy szczęścia w samych sobie, zostaliśmy stworzeni do szczęścia z przekroczenia siebie. Żyć Jego życiem (być zbawionym) to odnaleźć rozkosz ubóstwa napełnianego w wolności bogactwem, szczęście nieposiadania siebie samego, szczęście bezbronnego oddawania się, radość spadania w przepaść i bycia złapanym w ramiona, radość opuszczania siebie samego i otrzymywania siebie z powrotem w darze. Kto się zatrzymał na sobie, kto zamknął się w sobie, kto sam pilnuje siebie samego, kto sam dźwiga swój ciężar, nie zna miłości. Musi go ona przerażać – duchowo przerażać.

Anioł nie ma ciała, na które można by oddziaływać np. substancją chemiczną, jak na lęk człowieka, umiejscowiony częściowo w ciele i podatny na takie manipulacje. Musi istnieć odpowiednik duchowy naszych cielesnych uczuć – przerażenie duchowe. Czyż mógłby Bóg wprowadzać Swoje stworzenie wbrew jego woli w to przerażenie – przymusić do skoku w przepaść?

 

Dlatego, jeśli istnieje miłość, a zatem i konieczna w niej wolność, musi istnieć możliwość odmowy kochania i bycia kochanym. Musi zatem istnieć możliwość piekła, możliwość wyboru siebie, nie Boga. Musi istnieć możliwość autentycznego wolnego wyboru – wolnego od zranień, błędu, grzechu. Tę prawdziwą wolność miał anioł. To jest dla nas gwarancja, że nasze wybory mają swoją realność i wolność. Na ludzką odmowę kochania na pewno mają wpływ nasze zranienia, grzech pierworodny. Ale nie wolno nam patrzeć na siebie samych jako na niezdolnych do duchowych (a zatem niezależnych od psychiki) wyborów. Bóg dał nam tę wolność. Wolność prawdziwa istniała w sytuacji wyboru, gdy doskonalsze od nas stworzenie, niczym nie obciążone, nie wybrało Boga.

 

Zastanawiając się nad istnieniem piekła, bojąc się o zbawienie bliskich nam osób (i nie tylko), wchodzimy w mękę Jezusa przed śmiercią. Czyż nie była to dla Niego najcięższa udręka w Ogrodzie Oliwnym, wiedzieć, jaka jest miłość, i wiedzieć, że możemy jej nie wybrać, bo ten wybór jest realnie alternatywnie obecny w miłości?

Jezus zbawił nas wszystkich. W przedziwny sposób dokonał czegoś „za nas”, czego nie umieliśmy. Zrobił to ponad czasem, w przeszłości i przyszłości. Po zmartwychwstaniu nie przeżywał już udręki. Czyż ten Jego brak udręki nie jest dla nas tajemniczym znakiem, że ostatecznie „wszystko będzie dobrze”, jak obiecał Juliannie z Norwich? Choć nie wiemy, jak się to stanie. 

                                                                       Mojej siostrze Renacie, Jej sercu, i moim L., M., P. i P. dedykuję :-)

aneta.maria
O mnie aneta.maria

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura